Jaka matka, takie córki

Matka Matylda Getter, franciszkanka Rodziny Maryi. Mówili na nią "Matusia", bo była matką dla swoich sióstr, żołnierzy, sierot, ratowanych żydowskich dzieci. Ale nieprawdą jest, że "uratowała 700 osób pochodzenia żydowskiego".

Po pierwsze - oficjalnie podawana liczba 700 osób (głównie sierot) jest zaniżona. Prawdopodobnie liczba ta była dużo większa. Z oczywistych, konspiracyjnych względów po prostu wielu ratowanych nie odnotowywano, nie opisywano.

Po drugie - nie ona sama ratowała. Jedna zakonnica, nawet najbardziej energiczna i odważna, nie miałaby szans. Matka Getter ratowała ludzi dzięki zorganizowaniu "armii" kobiet w habitach i świeckich, ludzi dobrej woli. Stworzyła siatkę pomocową, która działała jak doskonały mechanizm, oparty na doświadczeniu życia wspólnoty, głębokiej znajomości sióstr, umiejętności współpracy, a także na infrastrukturze, którą posiadały franciszkanki. Matylda Getter stała na ich czele i była inicjatorką akcji. Była niejako ... generałem w habicie. Jednak bez setek osób, które stały za "generałem", uratowanie wielu osób wprost spod murów getta, ukrywających się w piwnicach czy dzieci podrzucanych do domów zakonnic nie byłoby możliwe. Matka Matylda jest więc z jednej strony inicjatorką i niewątpliwą bohaterką, która była w stanie porwać setki osób do bezinteresownej, heroicznej pomocy. Z drugiej - jest symbolem, najbardziej chyba znaną reprezentantką polskich sióstr zakonnych, które pomagały Żydom. Bo trzeba wiedzieć, że ogromna większość zgromadzeń zakonnych - jeśli nie wszystkie - świadczyły taką pomoc.

Elegancja i wdzięk
Matylda Getter urodziła się w 1870 r. na warszawskiej Woli. Miasto to znała i kochała. Uczyła się na pensji dla dziewcząt przy ul. Żelaznej, nie zdając sobie nawet sprawy, że nauczycielkami są... ukrywające się przed represjami zakonnice ze zgromadzenia, w którego szeregi wstąpiła potem po przynagleniu przypadkowego spowiednika. Śluby wieczyste złożyła w 1895 r. i od razu pojechała do Petersburga, gdzie uczyła i ratowała dziewczęta przed pauperyzacją i upadkiem. Już wtedy działała z ogromną energią, nowocześnie. Jedna z wychowanek wspominała ją tak: "Jej wykwintna elegancja, czarujący wdzięk łączyły się z oryginalnością sposobu obcowania z młodzieżą i oddziaływania na psychikę".

Te umiejętności przydadzą się i później, gdy wróci do Warszawy - do ukochanego kraju, nadal pod zaborami. Zostaje przełożoną domu warszawskiego i od razu otwiera szkołę powszechną, bo ważna jest dla niej edukacja i formacja młodych Polaków. Podczas I wojny światowej matka Matylda i jej siostry ratują żołnierzy różnych narodowości i wyznań, organizując w klasztorze świetnie działający szpital polowy.

Ratować sąsiadów
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości franciszkanki organizują w dużym stopniu życie społeczne Warszawy i nie tylko. Otwierają wiele domów dla sierot, przedszkola, domy starców. Matylda Getter w 1936 r. zostaje przełożoną prowincji warszawskiej, zarządza 44 domami zakonnymi, troszczy się o 21 sierocińców, 8 ochronek i 7 internatów dla uczennic. W czasie II wojny światowej leciwa już matka nie zwalnia tempa. Otwiera nowe ochronki i sierocińce, wraz z siostrami żywi warszawską biedotę, pomaga wojennym uciekinierom.


Wszystkie te działania prowadzą do ratowania następnej grupy biednych i wykluczonych - Żydów. Pałac Bogusławskiego przy ul. Żelaznej, gdzie mieszkały franciszkanki, graniczył z murami getta. W 1942 r. rozpoczęła się jego likwidacja. Siostry nie mogły pozostać obojętne na zagładę sąsiadów. Współpracują z Radą Główną Opiekuńcza, Radą Pomocy Żydom przy Delegaturze Rządu RP na Kraj i Wydziałem Opieki Społecznej w Warszawie.

Rozpoczynają heroiczną walkę o każde życie, ryzykując własne. Zaczyna się cicha walka prostych zakonnic ze strasznym okupantem. Franciszkanki starają się przejąć i uratować od zagłady jak największa liczbę Żydów - głównie dzieci. Były one przemycane do zakładów prowadzonych przez zakonnice tajnymi przejściami, przerzucane przez mury getta, przenoszone w koszach z brudami, wynoszone w beczkach. W jednym z klasztorów siostry ukrywały trzylatkę z hebrajskim tatuażem, znalezioną w wygrzebanej norce pod chodnikiem,  w innym - niemowlę podrzucone pod budynek... gestapo, a w jeszcze innym dziewczynkę oderwaną od piersi matki podczas egzekucji.

Czy przyjmie siostra...
Dzieci, które trafiały do franciszkanek, były ukrywane w ponad 60 klasztorach i placówkach opiekuńczych zgromadzenia. Otrzymały schronienie, opiekę i wyżywienie oraz nowe dokumenty. Gdy Matylda Getter dzwoniła do współsióstr, by zorganizować ratunek dla kolejnego dziecka, pytała religijnie i konspiracyjnie zarazem: "Czy przyjmie siostra Boże błogosławieństwo?". Oczywiście, przyjmowały zawsze. Jaka matka - takie córki. Za swoją działalność matka Matylda Getter została odznaczona przez instytut Yad Vashem medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.

Źródło: Agata Puścikowska, Jaka matka, takie córki, w: Gość Niedzielny - 22 marca 2020 - bezpłatny dodatek, s. 15.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz