W biografii m. Getter nie można pominąć udziału jej i siedziby prowincjalnej w przygotowaniu i przebiegu powstania. Rok 1944 był dla m. Getter bardzo trudny. Już na początku zachorował, zawał serca unieruchomił ją na kilka miesięcy. Ten czas spędziła w Międzylesiu, w ulubionym "Ulanówku". Nadal jednak wydawała siostrom dyspozycje. Kiedy otrzymała wiadomość o bliskim wybuchu powstania, wróciła do Warszawy i stanęła do pracy. Od dawna na Hożej gromadzono żywność i materiały opatrunkowe, w czym pomagała sąsiednia mleczarnia.
W domu prowincjalnym na Hożej swoją siedzibę miał komendant VII Obwodu AK "Obroża", ppłk. Bronisław Krzyżak, ps. "Kalwin", a zgrupowanie "Zaremba Piorun", walczące na odcinku ulic Emilii Plater, Koszykowej, Wilczej i Wspólnej - punkt oparcia. Siostry oddały część pomieszczeń na powstańczy punkt sanitarny, włączały się do ekip ratowniczych i sanitarnych, niosły pomoc żywnościową, pielęgniarską i duchową. Przygotowywały posiłki dla ok. 1100 osób: dla dowództwa AK stacjonującego w domu, dla powstańców najbliższego okręgu, dla rannych i personelu lekarskiego w szpitalu powstańczym, przeniesionym z Hożej na ul. Poznańską (ponad 150 osób).
Lekarze i oficerowie sztabu VII Obwodu AK "Obroża" podkreślają nie tylko znaczenie pomocy materialnej, lecz także szczególnie "wielką życzliwość" sióstr, "zrozumienie potrzeb i pełne oddanie w pracy dla dobra wspólnego". Siostry służyły powstańcom swoją kaplicą, urządzoną w piwnicy, w której trwały nieustanne modlitwy. Posługę duchową spełniał miejscowy kapelan, ks. Adam Śniechowski, oraz ks. Jakub Przewoźny. W kaplicy tej odbyło się także kilkanaście ślubów młodych powstańców. Matka Getter przygotowywał im przyjęcia weselne.
Ślub Róży Nowotnej i Jana Walca, który odbył się 12 sierpnia 1944 r. w ocalałej z pożaru kaplicy sióstr, został odnotowany jako pierwszy w Śródmieściu podczas powstania. Oboje, studenci, byli przydzieleni do służby medycznej batalionu "Zaremba Piorun" w szpitalu zorganizowanym w zabudowaniach sióstr Rodziny Maryi przy ul. Hożej. Pan młody był kalwinem, trzeba było uzyskać pozwolenie na obrządek rzymskokatolicki. Róża wspomina rozmowę z przełożoną matką Getter, która jej poradziła: "Nie usiłuj przekabacić męża na katolicyzm. Jeśli swoim postępowaniem doprowadzisz go do zmiany wyznania, to będzie sukces". Obrączki wycięte przez kolegę z łożyska karabinu maszynowego nosili 20 lat. "Na przyjęcie weselne matka przełożona przygotowała kanapki z nasturcją z klasztornego ogródka" (wspomnienie z 1968 r.).
Ślub plutonowego Olgierda z sanitariuszką w kaplicy sióstr oraz skromny podwieczorek weselny wspomina naoczny świadek: "Prócz kubka kawy każdy z biesiadników otrzymał dawno nieoglądany specjał: maleńką kromeczkę chleba z plasterkiem pomidora".
Siostry oddawały też ostatnią posługę chrześcijańską poległym powstańcom, uczestnicząc w ich pogrzebach. Na dziedzińcu klasztornym przy figurze św. Józefa powstał cmentarz powstańczy.
Akty zgonu spisywał ówczesny kleryk, późniejszy biskup, Edward Materski.
Po 63 dniach walki, gdy powstanie załamało się wobec zdecydowanej przewagi sił niemieckich, siostry przygotowały paczki żywnościowe dla wychodzących do niewoli powstańców zgrupowania "Zaremba Piorun".
Duszą tych wszystkich akcji pomocy powstańcom była m. Getter, siedemdziesięcioczteroletnia zakonnica, pełna jednak sił żywotnych i ducha poświęcenia dla sprawy narodowej. O jej ofiarnej postawie świadczą wypowiedzi naocznych świadków. Komendant Główny Punktu Opatrunkowego, omawiając jej pomoc dla szpitala, nazywa ją "niezapomnianą, nieodżałowaną, przemądrą i przedobrą". Major Józef Załoga, referent wywiadu VII obwodu AK "Obroża", oceniając jej postawę, dorzucił: "Nic, co ludzkie, nie było jej obce", a kleryk spisujący akty zgonów powstańców, napisał: "W sierpniu 1944 r. [...] widziałem heroiczną postawę sióstr. Tu poznałem matkę Matyldę Getter, "Matusię", o przenikliwym spojrzeniu na wszystkie problemy życie i o otwartym dla wszystkich sercu". Władze powstańcze doceniły ofiarną postawę "Matki Przełożonej Sióstr Rodziny Maryi" - została odznaczona 27 września 1944 r. Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami.
O postawie m. Getter i sióstr na Hożej świadczy opinia lekarzy, m. in. szefa Szpitala doktora Edwarda Dreschera: "Dla charakterystyki postawy moralnej i patriotycznej sióstr Rodziny Maryi bardzo znamienne było zachowanie się ich, na czele z Matką Getter, w pierwszych godzinach powstania: w ogólnym nastroju podniecenia i niepewności (linia frontu przebiegała zaledwie ok. 100 m od obiektu zgromadzenia) siostry wykazały niezwykły spokój, opanowanie, pogodę, a także wiarę w powodzenie akcji, co miało wielki wpływ na szpital, a także żołnierzy. Podobnie pełną godności i patriotyzmu postawę wykazały siostry na czele ze swą Matką Przełożoną w dramatycznych chwilach upadku powstania i pożegnania z personelem szpitala".
Po upadku powstania m. Getter z siostrami musiała opuścić dom i Warszawę. Pozostawiła jednak dom na Hożej niezamknięty, aby ci, którzy tam wejdą, nie wyłamywali zamkniętych drzwi. Zatrzymała się w Brwinowie, ale niezwłocznie po wyzwoleniu, jak tylko było można, wróciła do Warszawy na Hożą. Rozpoczęła poszukiwania sióstr wywiezionych przez Niemców do obozu koncentracyjnego w Ravensbrück. Pisała do nich listy zaszyfrowane i wysyłała paczki żywnościowe. Poleciła s. Kindze Pietrzykowskiej, którą ominął obóz, odbudowę zburzonego i wypalonego domu na Żelaznej 97. Podtrzymywała na duchu siostry i pomagała im w odbudowie zburzonych domów dziecka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz